Friends HLILogoHLI Human Life International - Polska
Polski serwis pro-life

         11 września, data pogrzebu naszej córeczki, Katarzyny Faustyny, to moment, który zamyka najtrudniejszy i jeden z najcenniejszych etapów życia naszej rodziny. Dzisiaj kiedy jest tak zmasowany atak na rodzinę i zwłaszcza dzieci nienarodzone, naszym udziałem stało się doświadczenie bardzo trudnej ciąży i odchodzenia naszego nowonarodzonego dziecka – opisuje pani Agata Tyrpa w swoim poruszającym świadectwie.

2025 rok rozpoczął się dla pani Agaty i jej męża nowym życiem i dwiema kreskami na teście ciążowym. Wkrótce jednak radość zmieniła się w strach i lęk. Pierwsze wyniki prenatalne wykazały, że istnieje wysokie ryzyko wady genetycznej u dziecka. „Badania w połowie ciąży przyniosły wynik jednoznaczny i smutny – trisomia 18, zwana zespołem Edwardsa, wada letalna. Jednocześnie dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko to dziewczynka” – opisuje w swoim świadectwie pani Agata Tyrpa.

Badanie USG zostało wykonane 29 kwietnia, we wspomnienie św. Katarzyny ze Sieny. Małżonkowie zdecydowali, że to właśnie ta święta będzie patronką ich córeczki. „Kasia od początku była waleczna. Dzieci chore, jak ona, najczęściej nie dożywają do terminu porodu. Córeczka była pod moim sercem do 37. tygodnia. Czułam jej ruchy, a na badaniach słyszeliśmy serduszko” – wspomina pani Agata. „Kiedy się narodziła, wiedzieliśmy, że zaczęło się jej odchodzenie od nas. Była bardzo dzielna” – dodaje kobieta.

Od momentu diagnozy cała rodzina modliła się o to, aby w tej dramatycznej i trudnej po ludzku sytuacji wszystko potoczyło się możliwie jak najlepiej. I jak przyznaje, pani Agata, tak właśnie się stało. „Mogliśmy poznać nasze dziecko, przytulić, całować, czuć jej ciepłą skórę, słyszeć oddech. I przede wszystkim mogliśmy ją ochrzcić, a dzięki obecności zaprzyjaźnionego księdza – również bierzmować. Mieliśmy szansę ją pożegnać, pochować i teraz mamy możliwość odwiedzać jej grób na cmentarzu. Została przez chrzest włączona do Kościoła, nie miała grzechów, mamy więc swoją maleńką córeczkę-świętą” – tłumaczy.

Kobieta przyznaje, że ochrona życia poczętego zawsze była dla niej jedną z najbardziej poruszających kwestii. „W ostatnich miesiącach mogliśmy – ja oraz nasza rodzina – poznać ten temat nie tylko teoretycznie, ale i w bardzo trudnej praktyce – podkreśla.

Pani Agata tłumaczy w swoim świadectwie, że jednym z pierwszych doświadczeń była atmosfera strachu, która panuje w specjalistycznych klinikach świadczących badania prenatalne. Trafiają tam kobiety w ciąży po 35.roku życia. Podkreśla, że ciążę traktuje się tam, jak chorobę, a dziecko jest postrzegane jako zagrożenie dla zdrowia i życia kobiety. „Wykonuje się szczegółowe badania już na wczesnym etapie rozwoju dziecka, aby jak najszybciej dać kobiecie uzasadnienie dla pozbycia się dziecka w momencie jakichkolwiek podejrzeń co do jego zdrowia. Jeżeli ktoś – tak jak ja – nie chce poddać się ryzykownym zabiegom potwierdzającym lub wykluczającym choroby, jest traktowany jak nieodpowiedzialny, zacofany i nawiedzony” – wyjaśnia pani Agata.

Dla niej i jej męża każda ingerencja lekarska i diagnostyczna, która mogłaby zagrozić życiu ich córeczki Kasi, była nie do przyjęcia. „Nasza córeczka żyła więc tak długo, jak zadecydował Ten, Kto ją do życia powołał, czyli Pan Bóg” – mówi kobieta.

Dla Pani Agaty trudnym doświadczeniem były również regularne wizyty w poradni patologii ciąży przy szpitalu uniwersyteckim w Krakowie. „Zetknęłam się tam z ciężkim do przyjęcia, przedmiotowym traktowaniem pacjentek i ich nienarodzonych jeszcze dzieci. Procedury zawsze okazywały się tam ważniejsze niż dobro i spokój matki i dziecka. Ale przetrwałyśmy z Kasią i te traumatyczne doświadczenia” – podkreśla pani Agata.

        Poród odbył się w tym samym szpitalu uniwersyteckim. Konieczne było cesarskie cięcie. I dopiero na sali porodowej pani Agata została otoczona wraz z córeczką opieką. „Kiedy tylko Kasia się urodziła, wiadomo było, że jej stan jest bardzo ciężki, a jej obecność wśród nas to kwestia godzin, może kilku dni” – opisuje pani Agata.

Dziewczynka żyła dwie doby. Jak przyznaje jej mama, był to najtrudniejszy, ale i – choć to zabrzmi niewiarygodnie – najpiękniejszy czas dla ich rodziny. „Męża i moje wspólne chwile z naszą córeczką nie miałyby miejsca, gdyby nie profesjonalna pomoc personelu oraz ich troskliwość, okazane serce, oddanie oraz dyskretne i współczujące wsparcie. Nigdy nie zapomnimy twarzy, słów i gestów tych ludzi. Po trudnych doświadczeniach z różnymi placówkami medycznymi w czasie ciąży, podczas kilku dni w szpitalu odzyskaliśmy wiarę w lekarzy” – podkreśla pani Agata.

I tłumaczy, że „po przeżyciu czasu, w którym Kasia rozwijała się i żyła pod moim sercem wiem na pewno i będę to mówić głośno i zawsze: nie ma takiej diagnozy i takich okoliczności, które usprawiedliwiałyby dokonanie aborcji – zabicie dziecka poczętego”.

„Abstrahując od kwestii wiary i światopoglądu, na poziomie fizjologicznym i psychicznym aborcja to jest zbrodnia dokonana na dziecku i gwałt zadany matce, spustoszenie w małżeństwie i rodzinie. Mimo że ostatnie dziewięć miesięcy był to dla mnie, dla nas, czas bardzo trudny, pełen różnych emocji i obaw, był to też okres wyjątkowy i piękny. Nie oddałabym ani minuty, z czasu, który my, rodzice przeżyliśmy z naszą córeczką, a nasze starsze dzieci ze swoją siostrzyczką” – opisuje. 

Wiara w Boga była dla kobiety i całej jej rodziny kluczowa w zderzeniu się z doświadczeniem cierpienia i straty ukochanego dziecka. Śmierci kogoś bliskiego przeżywana w łączności z Bogiem nabiera głębszego sensu.

„Nasza rodzina w ostatnich miesiącach została otoczona ogromem modlitwy, której siłę odczuwaliśmy w sposób namacalny. Dzięki niej mogliśmy na każdym etapie życia Kasi mówić «Bądź wola Twoja», dzięki niej mogliśmy być z naszą córeczką, skonfrontować z jej chorobą i śmiercią dwójkę naszych starszych dzieci. Dzięki obecności Boga w tym wszystkim nie poddaliśmy się rozpaczy, a w głębokim smutku otrzymujemy pociechę” – tłumaczy pani Agata. Przyznaje, że Bóg stawiał na jej drodze ludzi, którzy swoją obecnością, dobrym słowem i czułymi gestami wspierali ją i jej rodzinę na tej trudnej drodze mierzenia się ze stratą córeczki.

„Nasza maleńka Kasia samym swoim istnieniem wyzwoliła w nas wszystkich ogromne pokłady dobra. Jej życie i śmierć zbliżyła nas, męża i mnie. W najtrudniejszych chwilach miałam świadomość, jak wielką rolę odgrywa tu wsparcie ojca dziecka i najbliższych. Jestem w stanie sobie wyobrazić, z jak ogromnym ciężarem zmagają się kobiety, które słyszą dramatyczne informacje o zdrowiu swojego dziecka i są z tym same. Taka sytuacja może prowadzić do najtragiczniejszych rozwiązań” – podkreśla.

„Dlatego wiem też teraz, że należy walczyć o bezwzględną, prawną ochronę życia poczętego i sankcje dla tych, którzy wykorzystując ciężką sytuację matki, jej słabość, namawiają do zabicia dziecka. Kobietę, która nosi w sobie chore dzieciątko, boryka się z trudną sytuacją życiową, należy wspierać w walce o życie obojga” – dodaje.

Pani Agata zwraca uwagę, że w „dzisiejszej aborcyjnej propagandzie roi się od kłamstw na temat rzekomego „dobra matki”, chęci „oszczędzenia cierpień dziecku”.

„Zostałam przez Opatrzność zaprowadzona do najlepszych lekarzy i położnych, którzy zaopiekowali się mną i dali mi poczucie bezpieczeństwa” – zaznacza.

Kasia była obarczona licznymi i ciężkimi schorzeniami narządów wewnętrznych, ale otrzymała też wszelkie potrzebne leki, była karmiona, nawadniana, ogrzewana i przede wszystkim czuła bliskość rodziców.

„Po tym, jak dowiedzieliśmy się, jaki jest stan zdrowia i perspektywy dla Kasi, skontaktowaliśmy się z działającym w Krakowie hospicjum perinatalnym im. ks. Tishnera. Odbyliśmy kilka wyjątkowych spotkań z panią doktor pracującą w tym hospicjum” – kontynuuje swoją poruszającą historię pani Agata.

Przyznaje, że te spotkania były momentem zwrotnym w tych smutnych dla niej i jej rodziny doświadczeniach.

„Pani doktor, jako pierwsza z lekarzy, z którymi miałam wówczas kontakt, w rozmowie ze mną, przeniosła punkt ciężkości ze śmierci na życie. Od tej chwili zaczęliśmy na powrót cieszyć się ciążą, dziękować za każdy wspólnie przeżyty z Kasią, dzień. I na życiu koncentrujemy się teraz” – dodaje pani Agata.

Kobieta jest przekonana, że chociaż jej ukochana córeczka Kasia nie jest obecna fizycznie, tu na ziemi, to żyje, otoczona najdoskonalszą Miłością.

„Wierzymy mocno, że dzięki tej Miłości i wstawiennictwu naszej malutkiej córeczki-świętej, kiedyś się wszyscy znowu spotkamy, już na zawsze” – mówi.

 

[Za:Aleteia.org.pl]

We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.