Friends HLILogoHLI Human Life International - Polska
Polski serwis pro-life

Amerykańscy ekonomiści Dean Spears i Michael Geruso twierdza, że globalny spadek dzietności może nie wywoływać tak wielkich obaw, jak wojny, pandemie czy katastrofy klimatyczne, ale mogą okazać się równie wielką katastrofą.

Wall Street Journal, jedna z najbardziej znanych gazet o tematyce gospodarczej wydawana w Nowym Jorku w dziennym nakładzie ok. 2,6 mln egzemplarzy, opublikowała artykuł dziennikarza Grega Ipa, w którym analizuje on nową książkę dwojga autorów Spears i Geruso pt. After the Spike: Population, Progress, and the Case for People (Po skoku: populacja, postęp i sytuacja ludzkości). Autorzy wzywają w niej do pilnego zwrócenia uwagi na poważne zagrożenie globalnym wyludnieniem.

Spears i Geruso, oboje z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin, argumentują, że globalny spadek populacji stanowi poważniejsze zagrożenie, z czego wielu w ogóle nie zdaje sobie sprawy. Dziennikarz Greg Ip zwraca uwagę, że ich uwagi nie dotyczą tylko skutków ekonomicznych, ale traktują sprawę ze znacznie szerszej perspektywy.

Według prognoz, na które powołuje się Greg Ip, globalny wskaźnik dzietności o ile spadnie do poziomu 1,6 w USA, cała światowa populacja osiągnęłaby szczyt na poziomie 10,2 miliarda w 2080 roku, po czym rozpoczęłaby się długoterminowa tendencja spadkowa. Liczba ludzkości spadnie do 6, 4 czy 2 miliardów, ale się na tym poziomie nie utrzyma – zaznaczają autorzy.

Ludzkość przyspieszy własne wyginięcie, jeżeli przez długi czas wskaźniki urodzeń pozostaną na zbyt niskim poziomie. Greg Ip wyjaśnia, że Spears i Geruso podkreślają, że w porównaniu ze stabilną liczbą ludności, depopulacja niesie ze sobą poważne zagrożenia: ekonomiczne, społeczne i mentalnościowe.

Opisując szerszy kontekst kulturowy, Greg Ip wskazuje, że dawniej rozdmuchiwane obawy o przeludnienie świata, nadal wpływają na poglądy i postawy ludzi. Większość demografów obecnie odrzuca te mity o przeludnieniu, jednak niektórzy nadal utożsamiają wzrost populacji ze szkodą dla środowiska. (Jak np. Fundusz Ludnościowy ONZ zobacz TUTAJ)

Spears i Geruso twierdzą jednak, że ludzie, w miarę wzrostu swojej liczebności. dzięki własnej pomysłowości i zmianie zachowań, zmniejszyli zanieczyszczenia oraz zwiększyli dostępność potrzebnych zasobów. Jako przykład wskazują na Chiny, gdzie w ciągu ostatniej dekady pomimo wzrostu liczby ludności o 50 milionów, o połowę zmniejszyło się zanieczyszczenie powietrza pyłami.

Autorzy zwracają także uwagę, że większa liczba ludności zwiększa także szanse na innowacyjność. Greg Ip wyjaśnia to następująco: jeśli stała część populacji jest wysoko wykształcona i zostaje naukowcami lub przedsiębiorcami, oznacza to więcej osób, które realizują innowacyjne wynalazki i rozwiązania. - Opracowanie szczepionki lub smartfona kosztuje tyle samo niezależnie od tego, czy chodzi o jedną osobę, czy o 8 miliardówIm większa populacja, tym bardziej opłacalne finansowo stają się takie inwestycje – komentuje dziennikarz.

Spears i Geruso przedstawiają swoje depopulacyjne obawy jako globalne i dotyczące ludzkości. – Chcemy przekonać naszych kolegów liberałów i postępowców, że również dla nich korzystne jest życie i praca wielu innych ludzi – powiedział Geruso w wywiadzie.

Spears i Geruso w swoim opracowaniu nie proponują ostatecznego rozwiązania problemu spadającego wskaźnika urodzeń, ale dążą do zmiany sposobu myślenia – rozumienia i omawiania tego problemu. Pierwszym krokiem jest uznanie, że depopulacja jest rzeczywistym problemem dla wszystkich. Tymczasem obecny spadek dzietności nie jest powszechnie postrzegany jako problem – podsumował Greg Ip.

Nie ma obecnie żadnych randomizowanych badań kontrolnych, które pozwoliłyby ustalić, co zwiększa płodność, jak się to robi w odniesieniu do problematyki zdrowia matek czy żywienia dzieci. A problem w dużej mierze dotyczy zmian społecznych i mentalnościowych, które są odgórnie, propagandowo sterowane.

Uwaga HLI Polska: Według szacunków serwisu Birth Gauge dzietność w Polsce wyniesie w 2025 roku mniej niż połowę współczynnika gwarantującego prostą zastępowalność pokoleń, który obecnie wynosi 1,03 dziecka na statystyczną kobiete w wieku rozrodczym. Oznacza to, że na koniec wieku populacja Polski może spaść z z 36,5 mil do zaledwie 10 mln.

Źródło: CatholicVote/ Life News, opracowanie własne – 30 lipca 2025 r.

Wspomóż obronę życia

BLIK_LOGO_RGB