Friends HLILogoHLI Human Life International - Polska
Polski serwis pro-life

Katie i Kevin Cook, którzy mieszkają w Szkocji, bardzo cieszyli się z poczęcia swojego dziecka. Nic nie zapowiadało kłopotów, aż któregoś wieczora Katie nagle poczuła się bardzo źle. Nie czekali, od razu pojechali do szpitala.

Okazało się, że Katie jest w ciężkim stanie przedrzucawkowym. To rodzaj gestozy, zatrucia ciążowego, któremu towarzyszy znaczne podwyższenie ciśnienia tętniczego. Sytuacja była niebezpieczna zarówno dla życia matki, jak i dziecka. Lekarze zdecydowali, że trzeba szybko rozdzielić matkę i dziecko przez wykonanie cesarskiego cięcia. Dziecko nie było jeszcze gotowe do przyjścia na świat, ale nie było innego wyjścia.

Cesarskie cięcie zostało wykonane dosłownie w ostatnim momencie. Lekarze powiedzieli Kevinowi i Katie, że gdyby udali się do szpitala dwie doby później, dziecko najprawdopodobniej by nie przeżyło.

Malutka urodziła się 10 maja br. w 25 tygodniu ciąży i ważyła zaledwie 467 gramów. Dostała na imię Mirren. Była mniejsza od dłoni swojego taty. Lekarze byli sceptyczni, dawali jej zaledwie 10% szans na przeżycie. Zapewnili jej jednak najlepszą możliwą opiekę, reszta należała do małej Mirren, która dzielnie walczył o życie.

Przez pierwsze dziesięć dni mała była na oddziale intensywnej terapii noworodków i rodzice nie mogli jej odwiedzać. Jednak z każdym dniem było troszeczkę lepiej.

Katie, mama malej Mirren, tak posumowuje pierwszy bezpośredni kontakt z córeczką, gdy wreszcie mogła wziąć ją na ręce: - To było tak niezwykle głębokie przeżycie, że chciałam płakać z radości. Czekałam na ten dzień od wieków. W pewnym sensie odczuwałam to tak, jakby Mirren nie należała do mnie aż do dnia, gdy wreszcie mogłam wziąć ją na ręce i przytulić. Jestem bardzo wdzięczna, naprawdę zostałyśmy uratowane!

Następne cztery miesiące były jak rollercoaster – wspomina Katie – Mirren po prostu walczyła. Musiała dostać pięć transfuzji krwi, w sumie przeszła w szpitalu więcej niż większość ludzi przez całe życie – dodaje.

Wreszcie pozwolono Katie na kangurowanie. Mogła codziennie wyjmować Mirren z inkubatora i trzymać na piesi. Skóra do skóry, zawinięta razem z małą w chustę, która zapewniała jej wygodną i bezpieczna pozycję na piersi matki.

Mój instynkt macierzyński zadziałał – wspomina Katie. – Kangurowanie naprawdę było bardzo ważne, ponieważ dotyk skóry do skóry ma kluczowe znaczenie dla tworzenia więzi i rozwoju dziecka. Mirren uwielbiała to.

Czuję, że to było dla niej pocieszające, kiedy mogła się przytulić i czuć nasz zapach. Pomagało mi to także w przypływie mleka. W tej sytuacji nie mogłam, oczywiście karmić małej piersią, ale musiałam odciągać dla niej pokarm do butelek, co bez bliskości dziecka jest bardzo trudne. Im więcej kangurowaliśmy, tym było lepiej. Mogliśmy zmieniać jej pieluszkę, czytać bajeczki i dawać mnóstwo czułości w czasie tego kangurowania. Mirren stawała się coraz silniejsza i jeszcze przed powrotem do domu, naprawdę mogliśmy spędzać z nią dużo czasu – dodaje Katie.

Po 16 tygodniach walki o życie mała Mirren razem ze swoimi rodzicami została wypisana ze szpitala i wróciła do domu. Jest zdrowa i rozwija się prawidłowo.

- Cieszymy się, że wróciła do domu razem z nami. Radzi sobie bardzo dobrze i staje się coraz silniejsza - mówi Katie. – Waży już siedem funtów i rośnie z każdym dniem. Po prostu wszyscy przeżywamy razem z nią dzień po dniu i jesteśmy bardzo szczęśliwi.

Więcej informacji na temat bardzo wcześnie urodzonych wcześniakach TUTAJ

 

Źródło: SPUC, opracowanie własne – 17 września 2020 r.

 

We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.