Poziom znieczulenia lekarzy i położnych poraża – relacjonuje położna imieniem Magda, która odeszła z pracy w szpitalu powiatowym w Oleśnicy. – Jeśli ktoś traktuje życie dziecka z należytą godnością i szacunkiem, nie ma tam czego szukać.
Położna ze szpitala w Oleśnicy przekazała „Naszemu Dziennikowi” poruszające świadectwo, do czego dochodziło na oddziale ginekologicznym i położniczym w tej placówce. Pani Magda odeszła z pracy, bo nie chciała uczestniczyć w procederze zabijania. Ze smutkiem stwierdza, że część koleżanek przystała na warunki, jakie dyktuje Gizela Jagielska, i nie protestuje, gdy ta wykonuje egzekucje na dzieciach.
– Tam zabijanie dzieci traktuje się jak zwyczajne świadczenie medyczne. Poziom znieczulenia lekarzy i położnych poraża. Jeśli ktoś traktuje życie dziecka z należytą godnością i szacunkiem, nie ma tam czego szukać. Dlatego bardzo szybko stamtąd uciekłam. Nie byłam zresztą jedyna. Szkoda tylko, że wciąż tak wiele położnych tam pracuje i pomaga w zabijaniu – mówi.
Sylwia Bieńkowska, położna, konsultantka i doradca laktacyjny tłumaczy, że postępowanie personelu zależy w dużej mierze od lekarza.
To lekarze w pewnym sensie dobierają sobie personel – tłumaczy Bieńkowska.
– Jeśli lekarz na co dzień postępuje etycznie, to nie będzie tolerował wśród położnych i pielęgniarek nieetycznych działań. Jeśli sam postępuje nieetycznie, to wiadomo, że nieakceptujące tego położne nie mogą się temu sprzeciwić. Wywierana na nie presja jest ogromna. Dlatego albo uciekają z takich miejsc, albo w tym uczestniczą.
Nieraz widziałam położne, które z racji współuczestnictwa w aborcji były kompletnie zdewastowane psychicznie. To trauma, której nie da się wyleczyć, nawet przez wiele lat. A nam wmawia się, że kobiety decydujące się na zabicie własnego dziecka są w ten sposób uszczęśliwiane. To bzdura.
[Za: Nasz Dziennik, opoka.org.pl, zdj. Unsplash/janko-ferlic]