Dyrektor brytyjskiej sieci klinik aborcyjnych BPAS przyznała, że połowa kobiet, które przerwały ciążę w prowadzonych przez nią placówkach, stosowała regularną antykoncepcję. Ann Furedi powiedziała, że "aborcja jest formą kontroli urodzeń, której kobiety potrzebują – szczególnie w sytuacji, gdy stosowana przez nie metoda antykoncepcji zawodzi”.
 
Środowisko zwolenników antykoncepcji często argumentowało, że większy dostęp do antykoncepcji radykalnie zmniejszy liczbę aborcji. Tymczasem BPAS, jedna z największych prywatnych sieci „dostawców usług aborcyjnych” opublikowała raport, z którego wynika, że 51,2 proc. kobiet, które w 2016 r. przerwały ciąże w jej 40 klinikach, stosowało „nowoczesną antykoncepcję”.
 
Co czwarta kobieta korzystała z - rzekomo bardzo skutecznej - antykoncepcji hormonalnej lub tzw. długotrwałej odwracalnej metody antykoncepcyjnej (LARC), czyli wkładki domacicznej lub implantów antykoncepcyjnych.
 
Według Ann Furedi “odpowiedzią na niebezpieczne aborcje nie jest antykoncepcja, ale bezpieczna aborcja. Kiedy zachęcasz kobiety do korzystania z antykoncepcji, dajesz im poczucie, że mogą kontrolować swoją płodność. Ale jeśli nie zapewnisz im bezpiecznych usług aborcyjnych, to wtedy gdy antykoncepcja nie powiedzie się, wyrządzasz im olbrzymią krzywdę. Nasze dane pokazują, że kobiety nie mogą kontrolować płodności poprzez samą tylko antykoncepcję. Nawet wtedy, jeśli używają najbardziej skutecznych metod”.

W takim tonie szefowa BPAS wypowiadała się w licznych wywiadach udzielonych w związku z publikacją raportu. Jej kuriozalną opinię można było usłyszeć m.in. w programie radia BBC – „Woman’s Hour”.

Ann Furedi uważa, że aborcja jest "po prostu inną formą kontroli urodzeń". W jej opinii „planowanie rodziny to antykoncepcja i aborcja”.

W raporcie BPAS możemy przeczytać, że kobiety stosujące antykoncepcję hormonalną stanowią znaczny odsetek pacjentek decydujących się na aborcję w zaawansowanej ciąży: „dokonywały aborcji znacznie później, niż gdyby w ogóle nie stosowały antykoncepcji". Autorzy raportu szybko wyjaśniają: antykoncepcja "może powodować działania niepożądane, które mogą utrudnić identyfikację ciąży".

"Hormonalna antykoncepcja często naśladuje objawy ciąży i może spowodować, że u kobiety występuje nieregularne krwawienie lub czasami nie ma go wcale. Przez to kobiety nie tak szybko zauważają, że mogły zajść w ciążę”.

W sprawozdaniu stwierdzono również, że kobiety – ofiary przemocy domowej oraz kobiety w ciąży kryzysowej "potrzebują" dostępu do późniejszej aborcji.

Ann Furedi uważa, że kobieta powinna mieć możliwość aborcji na życzenie do czasu rozpoczęcia porodu.

[Tłumaczenie i opracowanie własne HLI Polska na podstawie serwisu informacyjnego SPUC – 07.07.2017 r.]

Zdjęcie: MorgueFile (clarita) - FP