Kobieta, która podjęła się zastępczego urodzenia dwojga dzieci dowiedziała się, że jedno z nich jest jej biologicznym synkiem.
 
Jessica A. poczęła własne dziecko w cyklu, w czasie którego była przygotowywana do przyjęcia zarodka poczętego in vitro dla pary z Chin. Prowadzący ciążę lekarze byli przekonani, że dzieci to bliźnięta jednojajowe. W rezultacie obaj chłopcy zostali po porodzie oddani kobiecie, która zamówiła „usługę surogacji”. Biologiczna matka musiała stoczyć w sądzie prawdziwą batalię o odzyskanie syna.
 
Zanim pani A. postanowiła zostać zastępczą matką dla innej kobiety, urodziła dwoje własnych, zdrowych dzieci. Podczas bezpośrednich przygotowań do „zastępczego macierzyństwa” nie przestrzegała warunków abstynencji seksualnej.
 
Wprowadzony do jej macicy zarodek poczęty in vitro zdołał się implantować i rozpoczęła się ciąża. W trakcie badań przeprowadzanych w siódmym tygodniu ciąży okazało się, że pani A. nosi dwoje dzieci.
 
Lekarze szybko jej wytłumaczyli, że podany jej zarodek podzielił się i rozwijają się bliźnięta jednojajowe.
Pani A. nie widziała dzieci po urodzeniu. Ale kobieta zlecająca surogację po kilku tygodniach wysłała list z podziękowaniem i załączyła zdjęcia niemowląt. Maluchy nie były do siebie podobne. Obie panie nabrały wątpliwości co do pochodzenia każdego z chłopców. Podjęto decyzję o zbadaniu DNA dzieci.
 
Okazało się, że jedno z „bliźniąt” jest genetycznym dzieckiem matki-surogatki. Podczas rozmów prowadzonych przez Skype kobieta zamawiająca „zastępstwo” wielokrotnie deklarowała, że „obce pochodzenie” synka wcale jej nie przeszkadza i bardzo chętnie go wychowa.
 
"Nie miałam pojęcia, co robić. Pod koniec rozmowy powiedziałam jej, że zamierzam o tym porozmawiać z mężem. Musiałam go przygotować na to dziecko dosłownie z dnia na dzień" – mówi pani A. Następnego dnia już wiedziała: "Zdecydowanie chcemy naszego syna".
 
Pani A. nie miała aktu urodzenia dziecka. I oczywiście nie została do niego wpisana jako matka. Wraz z mężem stanęła wobec olbrzymich trudności, ponieważ – według prawa - małżonkowie A. nie byli rodzicami własnego syna. Pomimo tego, że dowód z wyników badań DNA był jednoznaczny, małżonkowie co najwyżej mogli przysposobić dziecko. Oczywiście tylko wtedy, gdy matka prawna zechce oddać je do adopcji.
 
Tocząc batalię o własne dziecko państwo A. ponieśli spore wydatki: musieli wynająć adwokata, opłacić koszty sądowe i oddać część „wynagrodzenia” za surogację ciąży bliźniaczej.

W końcu biologiczna matka odzyskała synka. Chłopczyk miał już 10 miesięcy. „Po tym wszystkim byłam dosłownie kłębkiem nerwów” – podsumowała pani A.

[Tłumaczenie i opracowanie własne HLI Polska na podstawie serwisu informacyjnego Fox News/ Health – 03.11.2017 r.]
 
Zdjęcie: MorgueFile (sideshowmom) – FP