Rodzice rocznego chłopca Charliego Garda, którego ostatnie dni życia śledziła cała Europa, poinformowali w piątek wieczorem, że ich nieuleczalnie chory synek zmarł w hospicjum.
 
“Nasz mały piękny chłopiec odszedł. Jesteśmy z Ciebie dumni Charlie" - napisali w przekazanym przez rzecznika komunikacie osieroceni rodzice chłopca.  Dziecko zmarło tydzień przed swoimi pierwszymi urodzinami.
 
Po wielomiesięcznej walce w sądach brytyjskich wszystkich instancji oraz w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, w czwartek wieczorem sędzia zatwierdził szpitalny plan przewiezienia dziecka do hospicjum, w którym szybko odłączona została aparatura podtrzymująca Charliego.
 
Decyzja sędziego skończyła spór między rodziną a szpitalem dziecięcym Great Ormond Street Hospital (GOSH) o to, gdzie i w jaki sposób należało opiekować się cierpiącym na nieuleczalną chorobę dzieckiem. Lekarze, prawnicy szpitala oraz ustanowiony przez sąd przedstawiciel prawny Charliego od pewnego czasu stali na stanowisku, że dalsze podtrzymywanie chłopca przy życiu wyczerpuje znamiona uporczywej terapii i powinno zostać przerwane.
 
Sprawa Charliego Garda wzbudziła ogromne emocje na całym świecie. W ostatnich tygodniach rodzice walczyli o prawo przewiezienia Charliego do Stanów Zjednoczonych i  poddania go terapii eksperymentalnej. Prezydent USA Donald Trump wspierał działania kongresmenów ułatwiające przyjazd rodziny do Ameryki. Senat USA pozytywnie rozpatrzył wniosek rodziców Charliego Garda o nadaniu statusu stałego rezydenta dla dziecka i jego rodziny, dzięki czemu Charlie mógł uzyskać leczenie. Jednak amerykańska klinika wycofała się z oferty leczniczej po tym, jak przedstawione zostały wyniki najnowszych badań dziecka.

Swoją pomoc oferował również papież Franciszek. Na prośbę papieża, szpital pediatryczny Dzieciątka Jezus (Ospedale Pediatrio Bambino Gesu) w Rzymie gotów był przyjąć dziecko i opiekować się nim "przez czas, jaki mu jeszcze pozostał". Jednak władze londyńskiego Great Ormond Street Hospital - gdzie dziecko przebywało - stwierdziły, że nie ma możliwości transportu małego pacjenta do Rzymu.
 
Chłopczyk cierpiał na rzadką i nieuleczalną chorobę o podłożu genetycznym - syndrom wyczerpania mitochondrialnego DNA (mtDNA). Choroba atakuje mięśnie i uszkadza mózg. Pod koniec życia dziecko nie widziało, nie słyszało, nie poruszało się i nie oddychało samodzielnie. Lekarze nie mieli natomiast pewności, czy odczuwa ból.
 
Charlie, do zobaczenia w Niebie!
 
[Na podstawie serwisu informacyjnego BBC News/ UK – 28.07.2017 r.; także PAP via Deon i in. – 28.07.2017 r.]
 
Zdjęcie: MorgueFile (bosela) - FP