Ulicami Brukseli przeszedł w niedzielę (26 marca) Marsz dla Życia. Dziennikarze socjaldemokratycznego dziennika „Le Soir" opisali to wydarzenie jednoznacznie krytycznie. Jednakże nawet w tej negatywnej relacji nie ukrywali zdumienia faktem, że w manifestacji uczestniczyli przede wszystkim ludzie młodzi i rodziny z dziećmi - nowa generacja o orientacji pro-life.

Młodzi obrońcy życia nieśli w ręku białe róże. Kwiaty te symbolizowały równość wszystkich ludzi, zarówno tych najmniejszych, jak i chorych czy umierających. Złożono je przed Pałacem Sprawiedliwości, siedzibą władz sądowniczych Belgii.

Główną postacią marszu był młody filozof Stèphane Mercier. Niedawno został wyrzucony z Katolickiego Uniwersytetu w Lowanium za to, że prowadząc wykład z antropologii nazwał aborcję morderstwem.

Zwracając się do uczestników manifestacji, S.Mercier stwierdził, że każdy powinien móc bronić praw najsłabszych w miejscu publicznym. Szczególnie na uniwersytecie i tym bardziej, jeśli ma on w nazwie określenie „katolicki”.

Według szacunków organizatorów w Marszu dla Życia wzięło udział 3 tys. osób, zdaniem policji 2 tys. Doroczne manifestacje przeciw aborcji i eutanazji były jeszcze niedawno dwa razy liczniejsze. Zapewne dlatego, że uczestniczył w nich abp André-Joseph Léonard ówczesny prymas Belgii. Po złożeniu urzędu wyprowadził się on jednak w inny regon Belgii.

Nowy arcybiskup Brukseli i Mechelen w Marszu dla Życia nie uczestniczy. Aborcja stała się w Belgii tematem tabu, także dla niektórych hierarchów.

[Na podstawie serwisu informacyjnego „Dimanche“, AFP, „Le Soi” via Radio Watykańskie – 27.03.2017 r.]

Zdjęcie: Wikipedia (Paul Hermans – praca własna) - CC BY-SA